Nowy
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Grudziądz Płeć: Kobieta
|
Gość 1: pierwszego królika dostałam jeśli dobrze pamiętam jeszcze w liceum, czyli 14-15 lat temu. Był to zwierzak kupiony w prezencie, w Toruniu w niewiadomym mi sklepie zoologicznym, zdechł po 2 latach, bo miał wrodzoną wadę układu moczowego. Drugiego królika - angorę, 8 lat temu, kupiłam sama, trzymając się sztywno zasad prawidłowego zakupu, czyli pewny sprzedawca, królik ruchliwy, zdrowy, ten, który podbiegł do mnie jako pierwszy itd. Miałam Kiję 5 lat i zdechła na tzw. leniwe jelito, czyli zator jelitowy. Nie ma w mojej okolicy fachowca od królików i zajmował się nim weterynarz, który operował niedawno "iręsiad" w Grudziądzu, dużo było o tym w telewizji....A chodziło o psa ratownika Irę. Niestety zdechła mi na rękach po tygodniu walki o nią...zabrakło fachowej opieki weterynaryjnej a ja obwiniłam siebie o dosłownie wszystko. W literaturze mało było informacji o tym- internet, książki, wiedza mojego weterynarza sprawiły, że za późno dowiedziałam się, co się dzieje i nie mogłam już mojej niuli pomóc. Pamiętając, że to angora szczotkowanie było rytuałem - uwielbianym zresztą przez Kiję, ale w okresie linienia ciężko było ją upilnować i może to miało wpływ na jej chorobę. Tylko nikt mnie nie poprowadził w dobrą stronę. Zapisałm się na ówczas inne forum i też nikt nie podpowiedział mi co się dzieje. Tak więc zostawiona sama sobie walczyłam z wiatrakami, ale najlepiej jak umiałam i tę walkę przegrałam. Teraz mądrzejsza o te doświadczenie na Silvera bardzo uważam, od małego oswajałam ze szczotką, z róznym skutkiem i mamy się dobrze, broimy, rozrabiamy, i rośniemy już dwa lata przepraszam, że się tak rozpisałam
Post został pochwalony 0 razy
|
|